Copyright Tomasz Miler
miler.terapia@gmail.com tel. 512 822 943
miler.terapia@gmail.com tel. 512 822 943
Chciałbym, abyśmy zastanowili się nad celem terapii. Oczywiście każda ilość alkoholu czy innych substancji psychoaktywnych jest szkodliwa. Kieliszek wina do obiadu również szkodzi! Resweratrol tak wychwalana substancja znajdująca się w winie jest po prostu antyoksydantem. W każdym warzywie i owocu znajdziemy antyoksydanty. Jeżeli, ktoś myśli, że alkohol nie szkodzi proponuję doświadczenie. Na świeżą ranę wylewamy alkohol, będzie boleć i piec, dlaczego? Zabija wirusy, bakterie, to prawda ale też uszkadza naczynia krwionośne, poraża układ nerwowy.
Jednak wróćmy do głównego tematu czyli czy tylko całkowita abstynencja jest celem terapii. Coraz więcej placówek NFZ oferuje programy ograniczania picia lub redukcji szkód. W praktyce jednak, nie każdy terapeuta, akceptuje takie warunki terapii. Mówią o tkwieniu w mechanizmach uzależnienia i częściowe leczenie jest dla nich niewystarczające. Zgadzam się, że obie strony muszą akceptować cel terapii i jeśli terapeuta, nie zgadza się z założeniami programu ograniczania picia, to może podświadomie sabotować terapię. Dla każdego terapeuty jest jasne, że najlepszym stanem jest stan zachowania abstynencji.
Zastanówmy się co się dzieje w placówkach, gdy ktoś złamie abstynencję? Jest wyrzucany z terapii, często nie może się ponownie zgłosić przez 3 lub 6 miesięcy na leczenie. Dlaczego się pan/pani zgłosiła do placówki? Czy jest zdrowa i potrzebuje chwili odpoczynku? Czy zdiagnozowano u niej uzależnienie, jednostkę chorobową, której głównym objawem jest chęć picia/brania? Czy pacjenta, który ma zapalenie płuc wyrzucimy za to, że kaszle? Mało tego nie pozwolimy mu się leczyć przez długi czas. Niektórzy terapeuci mówią, że pacjent nie dojrzał, nie jest to jeszcze jego czas. Oczywiście sam terapeuta nic nie zrobi, gdy nie ma chęci lub woli współpracy. Jednak kształcimy się w kierunku, aby zwiększać motywację, aby pracować z oporem pacjenta. Przypisujemy dużą rolę relacji między pacjentem, a terapeutą, mówimy o sojuszu terapeutycznym, więc zastanawiam się dlaczego sami sabotujemy swoją pracę?
Będąc na oddziale leczenia uzależnień wiem, że abstynencja jest łatwiejszym sposobem walki z uzależnieniem niż picie kontrolowane. Jednak nie dla wszystkich warunkiem koniecznym jest zachowanie pełnej abstynencji. To działa w dwie strony, nie dla wszystkich jest picie kontrolowane. W swojej pracy spotkałem więcej osób, które doszły do wniosku, że lepiej i łatwiej pozbyć się z życia alkoholu i narkotyków na zawsze i zaakceptować ten fakt, choć nie jest to prosta droga.
Drugim objawem uzależnienia jest utrata kontroli. Podam kilka przykładów opisujących dany objaw: Obiecałem, że na imprezie wypije tylko kilka kieliszków i nie upiję się. W trakcie imprezy stwierdziłem, że po tych kilku kieliszkach jestem w stanie dobrym, nie zaszkodzi mi jeszcze kilka porcji alkoholu. Czyli wydarzyło się tak, że łamię dane słowo. Inny przykład: Wiem, że następnego dnia od rana będę jeździł samochodem, pomimo tej wiedzy spędzam wieczór przy alkoholu i następnego dnia rano, nie mam pewności czy mogę prowadzić. Opisane sytuacje obrazują utratę kontroli. Mówi się, że gdy ktoś raz utracił kontrolę nie może jej odzyskać. Czy jest tak na pewno, czy jest tak w każdym przypadku? Nikt tego nie wie. Może ta kontrola nigdy nie była ćwiczona? Nikt nigdy nie uczył jak pić alkohol w sposób mniej szkodliwy.
Kończąc rozważania, czy tylko abstynencja jest celem terapii? Jest najlepszym rozwiązaniem ale nie jedynym. To pacjent decyduje co zrobi ze swoim życiem. Nie można mu kazać ma pan/pani nie pić! Tak było w czasach wszywania esperalu. Wtedy faktycznie pacjent nie mógł pić alkoholu bo potem mógł umrzeć. Jeżeli pacjent po kilku próbach picia kontrolowanego nie potrafi sprostać ograniczeniom, należy spróbować całkowitej abstynencji. Na koniec jeszcze raz powtórzę: najlepszym stanem dla człowieka, jest stan abstynencji.